Wysadziłam nimi wąskie grządki wzdłuż ścieżek oraz niewielkie połacie zamiast trawnika, gdyż jest to znakomita roślina okrywowa o atrakcyjnym wyglądzie o każdej porze roku. Ogromny jest wybór płożących trzmielin np. o eleganckich srebrnych liściach, bajecznie kolorowych czerwono-złotych, różnej intensywności i odcieniach zieleni. Równie interesujące są formy wzniesione.
Z oszczędności kupiłam tylko jedną sadzonkę wybierając już solidnie rozgałęzioną. Wysadziłam wiosną i nie było kłopotów z zaakceptowaniem gleby, gdyż jest to ogromnie żywotna roślina. Na początku pomagałam jej dobrze się rozrosnąć przyginając gałązki do ziemi i mocując je rozgałęzionymi patyczkami o kształcie odwróconego Y. Do jesieni już porosła powierzchnię niemal pół metra kwadratowego, mimo że oderwałam jej sporo odnóżek na nowe sadzonki. Ukorzeniały się łatwo bez korzeniacza byle miały długość ok. 10 cm, obcinałam im liście pozostawiając tylko jedną najwyższą parę. Po ukorzenieniu jesienią usuwałam pąki szczytowe, aby wiosną wypuszczały liczne boczne odgałęzienia. W pierwszym roku zrobiłam sporo sadzonek, ale i tak jeszcze brakowało mi do spełnienia marzenia o „kwitnącym” śniegu. Winny był mały garaż, w którym dużo miejsca zajęły zimujące doniczki. Teraz po prostu odcinam końcowe odcinki płożących się łodyg z pokaźną wiązką korzeni i od razu wysadzam w zaplanowane miejsce. Wiem, że powinnam najpierw ulokować je w doniczce, ale mam już tyle trzmieliny, że mogę sobie pozwolić na małą rozrzutność i ewentualne ryzyko nie przyjęcia. Pielęgnacja tego kolorowego zimą "trawnika", to pielenie, przycinanie do pożądanej wysokości, wycinanie gałązek wyrastających poza wyznaczony rewir oraz wszystkich, które tracą pożądane ubarwienie liści. Nie zajmuje to dużo czasu, a na pewno mniej niż w przy trawniku. Nawożę mało, tylko wiosną gotowymi nawozami azotowymi i zimą, jeśli mi zbywa i nie ma śniegu, dosypuję popiół z kominka.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBarrdzo dziękuję za miłe słowa i sukcesów życzę!!!
Usuń