Rzodkiewka złota to najbardziej pikantna ze wszystkich znanych mi odmian. W moim ogrodzie zawsze pojawia się pierwsza dzięki uprawie, którą – zapewne – skrytykowałby każdy profesjonalista. Na opakowaniach rzodkiewek producenci nasion podają ten sam przepis uprawy: wysiew marzec-kwiecień na wczesny zbiór lub lipiec-sierpień na jesienny, natomiast my – rzodkiewka i ja – załatwiamy to od kilku lat inaczej. Rośnie dorodna nie tracąc walorów smakowych, soczystości.
Nasz sposób: W zasadzie rośnie na tym samym miejscu od kilku lat, od kiedy pierwszy raz ją wysiałam. Wówczas pozostawiłam kilka warzyw na grządce i obserwowałam jak z małych roślinek przeobrażają się w wysokie (do metra) i rozłożyste krzaczki. W końcówce lipca pojawiły się kwiaty i wkrótce strączki z nasionami. Starałam się zebrać wszystkie nasiona, lecz miałam konkurencję: jakieś żyjątka nadgryzały szpice strączków i wyjadały zawartość, część zniszczyły larwy. I one j ja gubiłyśmy nasiona, które znakomicie przezimowały i wiosną następnego sezonu dały początek nowym roślinom.
Okazało się też, że zawsze wyprzedzały moje siewy – ja zastanawiałam się, czy już jest odpowiednia pogoda, czy nie nadejdą chłody, itd., ona – po prostu kiełkowała w odpowiednim momencie. Kiedy zorientowałam się, że znakomicie sobie radzi oddałam jej we władanie 2 m kw. grządki. Swoją rolę ograniczyłam do pielenia, przerywania, podbierania rzodkiewek nadających się do jedzenia oraz pozostawienia 2-3 roślinek na nasiona. Późną jesienią przekopuję płytko grządkę razem z pociętymi szpadlem krzakami rzodkiewek i od razu grabię. Sprawę nicieni załatwiłam dając jej dobre sąsiedztwo aksamitek, których korzenie skutecznie ściągają te podłe żyjątka. Nawożę grządkę tylko w okresie kwitnienia, zimą rozsypuję kompost i rzucam na grządkę namoczone łuski cebuli, czosnku.
Podsumowując: lubię złotą rzodkiewkę, smakuje mi i wybaczam, że nie jest złota, lecz blado-żółta, co zresztą stanowi apetyczną odmianę po zimowych bordowo-białych warzywach.
Komentarze
Prześlij komentarz