Kozieradka w moim ogrodzie nie jest żadną atrakcją: ma mało efektowne białe, podobne do fasoli kwiaty, a później długie, wąziutkie strąki z ostrym końcem są niewiele bardziej interesujące. Cała roślina ma zaledwie 40 cm wysokości. Kozieradka gwiazdą staje się dopiero w kuchni. To właśnie nią pachną bazary Bliskiego Wschodu, uliczne kramy w basenie Morza Śródziemnego i całe Bałkany. Zapragnęłam mieć tę odrobinę egzotyki z własnej grządki.
W sklepach ogrodniczych nie widziałam nasion, więc kupiłam przyprawę w hipermarkecie. Wysiałam ją w połowie maja w płytkie rowki, po dwóch tygodniach wzeszła, pod koniec czerwca zakwitła i na początku sierpnia miałam już gotową przyprawę. Wystarczyło jej tylko zapewnić miejsce osłonięte od wiatru i zasobną w wapń glebę. Konieczne było także odchwaszczanie, ale obyło się bez podlewania. W pierwszym roku uprawy niemal codziennie zrywałam strąki, ponieważ wątpiłam, że w tak wąskich łupinach rzeczywiście są smakowite nasiona.
Kozieradkę warto uprawiać, nie tylko dla jej zapachu, ale przede wszystkim walorów zdrowotnych. Poprawia trawienie i dzięki obfitości różnych związków aktywnych, białka wzmacnia organizm. Obniża ciśnienie i poziom cukru we krwi, a nawet, jak koper włoski, zwiększa laktację. Dopiero po ogrzaniu uzyskuje swój naprawdę cudowny aromat. Niestety, jest kaloryczna.
W sklepach ogrodniczych nie widziałam nasion, więc kupiłam przyprawę w hipermarkecie. Wysiałam ją w połowie maja w płytkie rowki, po dwóch tygodniach wzeszła, pod koniec czerwca zakwitła i na początku sierpnia miałam już gotową przyprawę. Wystarczyło jej tylko zapewnić miejsce osłonięte od wiatru i zasobną w wapń glebę. Konieczne było także odchwaszczanie, ale obyło się bez podlewania. W pierwszym roku uprawy niemal codziennie zrywałam strąki, ponieważ wątpiłam, że w tak wąskich łupinach rzeczywiście są smakowite nasiona.
Teraz w czasie zbiorów ścinałam całe krzaczki, wiązałam w pęki i suszyłam na strychu, dopiero później przyszła pora na łuskanie małych, nieforemnych nasion. Z jednej rośliny miałam ich tyle, ile kupiłam w torebce. Mnie to satysfakcjonowało, Z dwóch metrów grządki mam dość przyprawy na cały rok. Dodaję ją często do duszonej wołowiny, czasem do ryb, szczyptę do bigosu.
Na zdrowie
Komentarze
Prześlij komentarz