Sałata rzymska: najzdrowsza z sałat

Sałatę rzymską uwielbiali faraonowie i cesarze, kocham i ja, choć w tym roku cieszyłam się nią krótko. Wysokie temperatury od wczesnej wiosny nie sprzyjają jej uprawie, a susza dodatkowo ją dobiła. Pierwszy raz widziałam jak z soczyste, ciemnozielone liście przeobraziły się w marne, prawie niebieskie strzępy. Ponadto w tych warunkach wyjątkowo szybko utworzyła kwiatostany. Moja odmiana – a jest ich mnóstwo – nie zawiązuje główek, lecz ma rozetkę długich liści wzniesionych ku górze, dość ciasno przytulonych do siebie. 



Wysiewam ją wprost na grządkę 2 razy w sezonie: w kwietniu i lipcu w ziemię o pH zbliżonym do 7 i na stanowisku słonecznym. I od tego czasu dużo podlewam. Na niedobór wody szybko reaguje utratą jędrności i broni się wytwarzaniem grubej, niebieskawej warstwy woskowej. Przedłużająca się susza odbija się także na jakości liści, które stają się gorzkawe, twarde, mało soczyste. Po wysiewie przerywam, tak aby na 1 m kw. rosło 9 roślinek. 

Część sałat z przerwania wysadzam w plastykowe kubeczki, przenoszę do piwnicy, gdzie jest dużo chłodnej niż na dworze oraz mają zapewniony dostęp światła dziennego. Dlaczego to robię? Mam dłużej sałatę rzymską, ponieważ te w piwnicy rozwijają się znacznie wolniej: muszą się przyjąć, temperatura też nie jest komfortowa. Po zjedzeniu tej z grządki mam zapas w piwnicy. Sałata rzymska nadaje się do konsumpcji po miesiącu od wysiewu i w tym stanie może tkwić na zagonie następny miesiąc nie tracąc walorów smakowych.

Sałatę rzymską z powodzeniem można uprawiać na balkonach i kuchennych parapetach. I warto to robić, ponieważ naukowcy po przeanalizowaniu jej składu chemicznego i porównaniu do innych odmian sałaty siewnej orzekli, iż jest najzdrowsza m.in. ze względu na obfitość witamin, pierwiastków i innych związków aktywnych, polifenoli, luteiny i zeaksantyny niezbędnych do prawidłowego widzenia.

Komentarze