„Dwuminutowe mycie owoców i warzyw pod bieżącą, chlorowaną wodą przyczynia się do usuwania pozostałości środków ochrony roślin – mówi dr Magdalena Jankowska z Instytutu Ochrony Roślin Państwowego Instytutu Badawczego – lecz nie eliminuje ich całkowicie.”
Pestycydy potrafią zrujnować zdrowie człowieka i nie ma co się nad tym rozwodzić, ponieważ ich ciemna strona jest powszechnie znana. Jest i jasna, gdyż bez nich znalezienie nierobaczywej czereśni graniczyłoby z cudem, wyhodowanie zdrowych brokułów jest niemal niemożliwe, o smaku bigosu moglibyśmy zapomnieć. Bez stosowania środków ochrony wielkopowierzchniowe uprawy ogórków w ciągu kilku deszczowych dni niszczone byłyby przez grzyby. Plaga np. bielika kapustnika w ciągu tygodnia może pozbawić rolników zysków i nas – jednak – witaminowych podstaw zdrowia.
Dziś używanie pestycydów, mimo wysiłków naukowców poszukujących bardziej przyjaznych naszemu zdrowiu środków ochrony roślin, jest oczywistą koniecznością. A to rodzi pytania: jak minimalizować zagrożenie wynikające ze stosowania pestycydów oraz w jakim procencie konsumowanie roślin wspomaganych tymi preparatami chwieje naszym bezpieczeństwem zdrowotnym? Odpowiedzi na te pytania interesują wszystkich konsumentów owoców i warzyw. Dało je białostockie laboratorium Instytutu Ochrony Roślin - Państwowego Instytutu Badawczego.
Badania wykonane przez dr Magdalenę Jankowską w IOR-PIB są tym cenniejsze, że użyto do nich często i w dużych ilościach spożywanych pomidorów, brokułów, truskawek oraz czarnych porzeczek. Rośliny pobrano z poletek doświadczalnych i upraw tunelowych. Hodowano je w kontrolowanych warunkach i na potrzeby badań zastosowano dwukrotnie wyższe dawki środków ochrony roślin 18 substancji grzybo- i insektobójczych, zwalczających m.in. roztocza, pajęczaki oraz moliki. W tej sytuacji należało oczekiwać, że wyjściowe stężenia niepożądanych substancji czynnych będą wysokie, przekraczające najwyższy dopuszczalny poziom pozostałości pestycydów i w części przypadków rzeczywiście tak było.
Następnie warzywa i owoce myto przez 2 minuty pod bieżącą wodą wodociągową o temperaturze ok. 20 st. C, zawartości chloru 1,5 mg/l. Ponownie określono stężenia poszczególnych szkodliwych związków. Wyniki są budujące, bowiem okazało się, że ten prosty zabieg w zdecydowanej większości przypadków redukuje pozostałości pestycydów, czasem nawet o 80 proc. i tylko nieliczne substancje czynne okazały się oporne na zmywanie. Z dużym prawdopodobieństwem wyniki te można odnieść również do pozostałych, nie użytych w doświadczeniu, owoców i warzyw. Tylko, czy mimo satysfakcjonującego naukowo efektu mycia chlorowaną wodą, te produkty nadają się do bezpiecznego spożycia?
I na to pytanie odpowiedziało białostockie laboratorium IOR-PIB. Naukowcy ocenili ryzyko konsumpcji toksycznych pestycydów przez małe dzieci i dorosłych dwoma współczynnikami: ADI to dopuszczalna maksymalna dawka związku chemicznego, którą można spożywać codziennie przez całe życie bez uszczerbku dla zdrowia i ARfD to ilość, której spożycie w ciągu 24 godzin nie zagraża zdrowiu. Dawki określane są w gramach na 1 kg ciała człowieka. Żeby precyzyjnie określić poziom zagrożenia pestycydami w badanych owocach białostockim uczonym potrzebne były ilości spożywanych owoców i warzyw. Okazało się, że brakuje takich danych w odniesieniu do Polaków (dostępne jedynie dla populacji generalnej), więc posłużyli się statystycznymi analizami przeprowadzonymi dla populacji Brytyjczyków. Angielskie dzieci konsumują przeciętnie np. 91 g pomidorów dziennie, a dorośli aż 200 g. I jakie były wyniki? „W przypadkach przekroczeń norm najwyższego dopuszczalnego poziomu pozostałości pestycydów maksymalne narażenie nie przekraczało 30 proc. dla dzieci i 18 proc. dla dorosłych – podsumowuje ten etap badań dr M. Jankowska. – Po umyciu owoców i warzyw ryzyko było jeszcze niższe, bowiem wynosiło 23 proc. dla dzieci i 14 proc. dla dorosłych.” Skąd te różnice procentowe u obu grup konsumentów? „Dzieci mają niższą masę ciała niż dorośli. Organizmy maluchów gorzej sobie radzą z "truciznami", ponieważ nie mają w pełni ukształtowanego mechanizmu detoksykacji – tłumaczy dr M. Jankowska.”
Tak więc dzięki badaniom Instytutu Ochrony Roślin-Państwowego Instytutu Badawczego mamy wybór oparty na mocnych naukowych dowodach, czy decydujemy się na spożywanie produktów rolnych z upraw konwencjonalnych czy ekologicznych, natomiast nie mamy wyboru w kwestii ich mycia wodą chlorowaną.
Swoją drogą, to jakieś środki ochrony roślin warto stosować? Ja zastanawiam się nad ofertą https://www.syngenta.pl/srodki-ochrony-roslin/herbicydy Jak myślisz, czy to dobry wybór?
OdpowiedzUsuń