Nasturcja większa: uprawiam dla „kaparów”

Z 1 m siatki ogrodzeniowej obrośniętej nasturcją mam 0,25 l litrowy słoiczek „kaparów”. To pąki kwiatowe marynowane w solance na wzór prawdziwych kaparów. Pomysł nie jest mój, lecz pożyczony z czasów PRL, kiedy prawdziwe były nieosiągalne i powstawały różne rodzime podróbki m.in. z pąków nasturcji lub ziarnopłonu wiosennego. Można marnować również nie w pełni dojrzałe nasiona. To bardzo zdrowa roślina obfitująca np. w luteinę. Ma też właściwości lecznicze. Liście i kwiaty także są jadalne. W moim ogrodzie jest pięknym warzywem.

Nasturcja jest łatwa w uprawie. Mam odmianę pnącą i prowadzę ją na siatce ogrodzeniowej. Wymaga to trochę czasu i cierpliwości, gdyż trzeba ją przywiązywać. Łodygi łatwo łamią się, liście są kruche. Wady? Nie podoba mi się zapach rośliny i mocno irytują mnie mszyce. Bywają lata, kiedy dolne liście są nimi oblepione, ale jak zauważyłam mniej jest ich wtedy na innych warzywach.

Nasturcję wysiewam w połowie maja, w dołki o głębokości 2 cm. Do każdego gniazdka wkładam po 3 nasiona, odległość między gniazdkami to ok. 30-40 cm. Wschodzą po ok. 10 dniach. Maluchom pomagam wspiąć się na siatkę i przywiązuję dość gęsto. Szybko rosną i w lipcu już mam kwiaty. W zależności od potrzeb zrywam pąki albo czekam do sierpniowych zbiorów nasion. Można je formatować, ale robię to rzadko, bo nie potrafię zdecydować się, czy bardziej zależy mi na obrośniętej, kwitnącej żółto-pomarańczowo i ogniście czerwonej urokliwej siatce, czy na wielkość i jakość plonów.

Komentarze

  1. Zaskoczyły mnie te "kapary"! Nigdy nie dodawałam kwiatów do mojej diety, ale chętnie spróbuję! Nie mam nic do stracenia ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz