Uwielbiam roszponkę z kilku powodów:
- jest bardzo smaczna, delikatna, soczysta, wyborna w sałatkach, surówkach. W naszej rodzinie jemy liście, pąki kwiatowe i kwiaty.
- bardzo zdrowa ze względu na bogactwo witamin i pierwiastków,
- jest „pod ręką” w ogrodzie niemal przez cały rok, nawet w czasie bezśnieżnej i łagodnej zimy.
- można i warto uprawiać ją na kuchennym parapecie: wystarczy płytka, szeroka doniczka (lub naczynie do zapiekanek), taka żeby można było nasypać 10 cm warstwę ziemi, wysiać, podlewać i już po 4 tygodniach mieć świeżą zieleninę. Najlepszym miejscem jest parapet o zachodniej lub wschodniej ekspozycji.
I najważniejsze: ułatwia mi ogrodnicze życie sama wysiewając się i pojawiając się w najbardziej odpowiednich momentach: jest pierwszym warzywem na wiosnę i to wtedy, kiedy nie ma naprawdę w nim nic poza skopaną ziemią i jarmużem. Pietruszka dopiero zaczyna puszczać liście, o sałacie można tylko pomarzyć, szpinak jeszcze tkwi w glebie. Identycznie jest jesienią kiedy ogród jest w trakcie ostatnich przygotowań do zimy ona jeszcze rośnie i znakomicie nadaje się na talerz. U mnie ma swoje 2 m kw. i rządzi.
Moja ingerencja ograniczona jest do płytkiego przekopania jej terytorium po wydaniu nasion, co dzieje się zwykle w lipcu, wtedy same osypują się na ziemię. Kiełkują i wschodzą kiedy chcą. To dobrze, ponieważ nie zależy mi na jednoczesnym zbiorze z całej grządki, lecz wprost przeciwnie: chcę mieć ją przez długi czas w małych ilościach do bieżącej konsumpcji. W tej masie nasion zawsze znajdą się maruderzy kiełkujący dopiero na wiosnę i nerwusy załatwiające sprawę błyskawicznie przed zimą. Te ostatnie już wczesną wiosną wypuszczają jadalne kwiatowe pąki. Na zimowe zbiory nie ruszam z nożyczkami i nie ścinam zagonika jak leci, lecz wybieram roślinki przy okazji zmniejszając zagęszczenie.
Po przekopaniu rozsypuję nieco kompostu, sprawdzam kwasowość gleby i jeśli trzeba wapnuję do pH obojętnego. Nie dopuszczam do przesuszenia ziemi, ponieważ ma zdumiewająco krótki system korzeniowy. Wybrałam jej miejsce półcieniste chroniące ją przed południowym słońcem pod orzechem włoskim, w bliskim sąsiedztwie całkiem zacienionych selerów naciowych i wydaje się, że jej to odpowiada. Po pierwszych przymrozkach przykrywam ją białą włókniną i jeśli pogoda nam sprzyja także zimą mam świeże zbiory.
Żeby mieć roszponkę stale w kuchni można też się znacznie solidniej napracować i wysiewać ją 3-4 razy w roku, ale ja wolę swój leniwy sposób.
Inne nazwy warzywa: roszponka warzywna, roszpunka.
- jest bardzo smaczna, delikatna, soczysta, wyborna w sałatkach, surówkach. W naszej rodzinie jemy liście, pąki kwiatowe i kwiaty.
- bardzo zdrowa ze względu na bogactwo witamin i pierwiastków,
- jest „pod ręką” w ogrodzie niemal przez cały rok, nawet w czasie bezśnieżnej i łagodnej zimy.
- można i warto uprawiać ją na kuchennym parapecie: wystarczy płytka, szeroka doniczka (lub naczynie do zapiekanek), taka żeby można było nasypać 10 cm warstwę ziemi, wysiać, podlewać i już po 4 tygodniach mieć świeżą zieleninę. Najlepszym miejscem jest parapet o zachodniej lub wschodniej ekspozycji.
I najważniejsze: ułatwia mi ogrodnicze życie sama wysiewając się i pojawiając się w najbardziej odpowiednich momentach: jest pierwszym warzywem na wiosnę i to wtedy, kiedy nie ma naprawdę w nim nic poza skopaną ziemią i jarmużem. Pietruszka dopiero zaczyna puszczać liście, o sałacie można tylko pomarzyć, szpinak jeszcze tkwi w glebie. Identycznie jest jesienią kiedy ogród jest w trakcie ostatnich przygotowań do zimy ona jeszcze rośnie i znakomicie nadaje się na talerz. U mnie ma swoje 2 m kw. i rządzi.
Moja ingerencja ograniczona jest do płytkiego przekopania jej terytorium po wydaniu nasion, co dzieje się zwykle w lipcu, wtedy same osypują się na ziemię. Kiełkują i wschodzą kiedy chcą. To dobrze, ponieważ nie zależy mi na jednoczesnym zbiorze z całej grządki, lecz wprost przeciwnie: chcę mieć ją przez długi czas w małych ilościach do bieżącej konsumpcji. W tej masie nasion zawsze znajdą się maruderzy kiełkujący dopiero na wiosnę i nerwusy załatwiające sprawę błyskawicznie przed zimą. Te ostatnie już wczesną wiosną wypuszczają jadalne kwiatowe pąki. Na zimowe zbiory nie ruszam z nożyczkami i nie ścinam zagonika jak leci, lecz wybieram roślinki przy okazji zmniejszając zagęszczenie.
Po przekopaniu rozsypuję nieco kompostu, sprawdzam kwasowość gleby i jeśli trzeba wapnuję do pH obojętnego. Nie dopuszczam do przesuszenia ziemi, ponieważ ma zdumiewająco krótki system korzeniowy. Wybrałam jej miejsce półcieniste chroniące ją przed południowym słońcem pod orzechem włoskim, w bliskim sąsiedztwie całkiem zacienionych selerów naciowych i wydaje się, że jej to odpowiada. Po pierwszych przymrozkach przykrywam ją białą włókniną i jeśli pogoda nam sprzyja także zimą mam świeże zbiory.
Inne nazwy warzywa: roszponka warzywna, roszpunka.
Komentarze
Prześlij komentarz