Bób: do wczesnego wysiewu

Bób jest jednym z pierwszych warzyw, które wysiewam na grządkach. Zwykle robię to już w marcu. Mój pośpiech uzasadniony jest jego dużą odpornością na niskie temperatury. Do kiełkowania potrzebuje niewiele ponad 0 st. C. Młode roślinki dobrze znoszą niewielkie nocne przymrozki. To są zalety, natomiast w uprawie ekologicznej poważną wadą jest jego niesamowita zdolność przyciągania mrówek oraz mszyc. Delikatne wierzchołki potrafią być czarne robactwa. Mrówki zwalczam gotowymi preparatami, które stosuję już na etapie przygotowywania grządki. 

Dla mszyc robię wyciągi z szałwii: kilogram świeżo ściętego i pociętego zioła zalewam 2 litrami letniej wody, odstawiam na dobę, cedzę i pryskam. Sam oprysk czystą wodą już zmniejsza liczebność mszyc, a z dodatkiem szałwii czyni wśród nich pogrom tyle, że na skutki muszę czekać kolejną dobę i bywa, że nie jest w 100 proc. skuteczny. Wówczas stosuję także własnoręcznie przygotowany oprysk z 1 l wody wymieszanej z 2 łyżkami oleju rzepakowego i szczyptą wosku pszczelego. Wszystkie składniki w czasie łączenia powinny mieć zbliżoną temperaturę. Słowem przy uprawie bobu zawsze ręce urobię sobie po łokcie. Oddech łapię w czasie deszczowej wiosny. Wówczas mszyc jest mało i radzę sobie z nimi ścinając wierzchołki łodyg. Ogłowienie wykonuję po zawiązaniu strąków na pędzie.


Opryski z szałwią staram się stosować późnym wieczorem lub po zawiązaniu strąków, gdyż zawsze po nich mam mniejsze plony, co spowodowane jest tym, że wpływają - niestety - nie korzystnie na owady zapylające. Warzywo jest przeważającej większości samopylne i tylko ok. ¼ zapylają je owady, a nie chcę tej części tracić.
Zaplanowane grządki pod bób zimą nawożę popiołem z kominka, w czasie wegetacji posypuję kompostem oraz podlewam gnojówką z mieszanki różnych ziół. Reszta pielęgnacji jest standardowa, wymaga pielenia i podlewania.


W zamian za pracę zbieram jedno z najzdrowszych warzyw obfitujących w białko bogate w aminokwasy egzogenne, dorównujące zasobnością w wapń mleku z mnóstwem żelaza, cynku oraz wszelkich innych życiodajnych pierwiastków i witamin. Świeży bób gotuję, dodaję do rozmaitych potraw, część konserwuję w zalewie solnej, a resztę suszę na mąkę do naleśników i chleba.

Bób z pewnością jadł Jezus, ponieważ skamieniałe nasionka archeolodzy odkopali w Nazarecie.

Komentarze